U swoich początków wymyślone dla naszego rynku przez Hannę Gronkiewicz-Waltz lokaty bankowe były produktem wyjątkowo prostym. Polegały na tym, że pan X zostawia w banku swoje pieniądze na określony czas i nie rusza ich w tym okresie. Po tym czasie bank wypłaca mu odsetki, na jakie umówili się na początku tego okresu. Jeśli pieniądze zabierze wcześniej, ma do tego prawo, ale nie dostanie wtedy odsetek.
Dzisiaj na rynku panuje wielka konkurencja, banki są bardziej elastyczne, a nasze potrzeby także są zdecydowanie bardziej rozbudowane. Wśród propozycji bankierów pojawiły się niedawno wyjątkowo ciekawe lokaty z rosnącym oprocentowaniem.
Istota działania lokat z rosnącym oprocentowaniem
Takie lokaty są w miarę proste, chociaż oczywiście bardziej skomplikowane od swojej początkowej wersji. Ich zasada działania opiera się na tym, że odsetki naliczane są kilkukrotnie w czasie trwania umowy lokaty. Na początku jest to bardzo niewielkie oprocentowanie, a potem oprocentowanie rośnie do poziomów dalece przekraczających typowe oferty rynkowe. Jeśli zerwiemy umowę lokaty przed czasem, nie stracimy żadnych odsetek, ale po prostu nie będziemy mogli liczyć na naliczanie kolejnych.
Kto na tym zyskuje?
W przypadku lokat ze zmiennym oprocentowaniem wygrywają wszyscy, chociaż w różnym stopniu. Klient ma pewność, że nie zostanie całkowicie pozbawiony odsetek, jeśli będzie musiał zerwać umowę przed czasem. Więcej korzyści ma jednak bank. Najważniejsze jest dla niego to, że odsetki na początku są bardzo małe, więc jeśli ktoś zerwie roczną lokatę po pół roku, dostanie marne grosze. Jeśli jednak ktoś już przetrwał te pół roku, kolejne miesiące będą znakomicie oprocentowane, więc bank może liczyć, że klient bardziej się postara, by lokaty nie zrywać. Łączna suma odsetek i tak nie wyjdzie za wysoka, więc bank nie jest stratny. Co więcej, bank ma też możliwość reklamowania się bardzo wysoką stawką odsetek, która jednak obowiązywać będzie jedynie na samym końcu działania lokaty. Ta informacja na reklamie się oczywiście nie pojawi.